wtorek, 27 kwietnia 2010

Przeciw eko-nudzie

Trudno nie zauważyć, iż w ostatnich latach świat ogarnęła prawdziwa eko-mania. Trend ten wzrasta wprost proporcjonalnie do rozwoju nowych technologii przemysłowych oraz kolejnych sukcesów na drodze zamiany otaczającego nas świata w idealny, syntetyczny substytut. Liczne "zielone" organizacje, wspierane przez artystów i celebrytów biją na alarm: jeśli nie zaczniemy żyć w zgodzie z naturą, dbać o środowisko i własne ciało, zginiemy marnie zdziesiątkowani przez głód i choroby cywilizacyjne, pozostawiając po sobie zdewastowaną i do cna wyeksploatowaną planetę. Podobno nie przeżyją nawet karaluchy, ale o to bym się nie założyła.
Eko-trend z oczywistych względów nasila się wiosną. Łamy gazet wypełniają artykuły o recyklingu, energiach odnawialnych i żywności organicznej, spece od dekoracji wnętrz entuzjastycznie promują materiały naturalne i kolor zielony, naród ogarnia gorączka diet odchudzająco-oczyszczających.
Żeby było jasne: jestem zdecydowaną zwolenniczką ogólnej tendencji. Uważam jednak, że sfera środków wyrazu wciąż pozostawia wiele do życzenia. A przecież przy tak nośnym temacie pole do popisu dla artystów i projektantów powinno być praktycznie nieograniczone. Na szczęście udało mi się znaleźć przykłady myślenia trochę mniej standardowego, z jedzeniem w roli głównej - naturalnie!

W świecie opanowanym przez fast-foody prawidłowe żywienie to problem często poruszany przez projektantów. Staje się coraz częściej tematem konkursów i prac studenckich, pojawił się również w projektach dyplomowych 2008/2009. "Co w brzuchu burczy" Justyny Marczewskiej z ASP w Katowicach to propozycja zabawy dydaktycznej dla dzieci, uczącej podstawowych zasad zdrowego odżywiania się. Interaktywne gry na stronie http://www.coburczy.pl/ uświadamiają małym użytkownikom, co powinni jeść aby rosnąć i rozwijać się prawidłowo. Projekt jest bardzo ładnie narysowany i zapewne miałby szanse spełnić swoje zadanie. Mam jedynie wątpliwości, czy medium wybrane przez autorkę jest w tym wypadku słuszne, w końcu jeden z czynników wpływających na rozwój chorób cywilizacyjnych to właśnie nadmierna ilość czasu spędzana przed komputerem... Ale cóż, najwidoczniej trzeba iść z duchem czasu. 
        
projekt: Justyna Marczewska, źródło: 2+3D

Kolejny projekt to bardziej zabawa formą niż konkretne rozwiązanie, ale świetnie wpisuje się w wiosenne nastroje dietetyczne.

projekt: Katarzyna Goleń, źródło: 2+3D

Jedzenie jako materiał służący do produkcji przedmiotów użytkowych? Czemu nie. Oto przykłady prac z nowojorskiej wystawy Design for a Living World, gdzie międzynarodowi artyści stworzyli projekty oparte na naturalnych materiałach odnawialnych z różnych regionów świata. Tak oto powstały unikatowa suknia oraz buty ze skóry... łososia! Jak się okazuje, materiał ten już od dłuższego czasu bywa wykorzystywany do produkcji obuwia, torebek czy pasków. To doskonały sposób na zutylizowanie tanich odpadków. Mamy tylko nadzieję, że pochodzenia takiego produktu nie da się zbyt łatwo rozpoznać po zapachu.
   

Obok łososiowej mody na wystawie pojawiły się również ceramiczne wazy z elementami wykonanymi z chicle, czyli naturalnej gumy z Ameryki Centralnej, którą do dziś wykorzystuje się w produkcji gumy do żucia. Połączenie takie z początku wydaje się dziwne, ale jest coś fascynującego w kontraście kruchej ceramiki z elastyczną strukturą chicle. Swoją drogą, ileż radości z tworzenia musiała mieć artystka bawiąc się w rozciąganie, ugniatanie i oplatanie! (Nie polecamy kopiowania pomysłu przy użyciu zwykłej gumy - to zdecydowanie niehigieniczne).

I jeszcze kilka słów o opakowaniach. W każdym większym sklepie znaleźć już można dział z tzw. zdrową żywnością, produkcji zarówno zagranicznej, jak i naszej rodzimej. Niestety sięga po nie stosunkowo niewielki procent konsumentów. Częściowo dzieje się tak z powodu ceny, z oczywistych względów znacznie wyższej niż cena podobnych artykułów produkowanych masowo, po części to efekt niedostatku ekologicznej edukacji. Jest też, moim zdaniem, inny powód - dostępne u nas produkty sygnowane znakami "eko", "bio", "fair trade", itp., są po prostu... nudne. Ubogie, niemal identyczne opakowania, rustykalna grafika i powtarzane do znudzenia, poważne hasła. Oczywiście idea jest jak najbardziej słuszna, liczy się sam produkt, a w trosce o środowisko opakowanie powinno być zredukowane do minimum. Ale jak dobrze wiemy, minimalizm wcale nie musi równać się nudzie. Wiedzą o tym również pomysłodawcy marki MyEcolife, polskiego producenta żywności ekologicznej. MyEcolife przyciąga uwagę przede wszystkim dobrym, spójnym pomysłem na serię opakowań. W zasadzie nie odbiegają one od kanonu (przeźroczysta folia lub papier plus etykieta z prostą grafiką), lecz każdy produkt otrzymał własną osobowość dzięki zabawnym i oryginalnym nazwom. "Kiełbasa wędzona towarzysko"? Ser kozi "Koza Nostra"? "So-CHE-wica REWOLUCYJNA"?! Najwyraźniej regularne spożycie eko-produktów działa równie korzystnie na inwencję twórczą co inne "zielone" substancje. I z pewnością uzależnia! 






















Na deser spot reklamowy organizacji PETA promujący wegetarianizm. Nie wymaga komentarzy, po prostu trzeba obejrzeć:)


Brak komentarzy: