wtorek, 8 lutego 2011

Le Whif: zaciągnij się bez wyrzutów sumienia


Niedawno pisałam o czekoladowej modzie, a dziś będzie o czekoladzie w postaci jeszcze mniej typowej, aczkolwiek tym razem przeznaczonej do konsumpcji. Jeśli tak to można nazwać... W czasach, gdy kuchnia coraz częściej zamienia się w laboratorium, a wybredni konsumenci szukają nowych wrażeń, naukowcy prześcigają się w ekstrawaganckich pomysłach na nowe doznania pseudokulinarne. Powstają z tego takie produkty jak Le Whif, czyli czekolada w... aerozolu. Streszczając istotę patentu w jednym zdaniu, polega on na tworzeniu substancji odżywczych w postaci cząstek na tyle małych, by unosiły się w powietrzu, a zarazem wystarczająco dużych, by nie przedostać się do płuc. Metodę opracował profesor Harvardu David Edwards wraz z zespołem studentów. Co ciekawe, "wdychanie" to według Edwards'a naturalny kierunek, w jakim ewoluują nasze nawyki żywieniowe: 
"Over the centuries we've been eating smaller and smaller quantities at shorter and shorter intervals. It seemed to us that eating was tending toward breathing, so, with a mix of culinary art and aerosol science, we've helped move eating habits to their logical conclusion. We call it whiffing." 
Producenci reklamują Le Whif jako sto procent smaku i zero kalorii, czyli czystą przyjemność bez wyrzutów sumienia. Cóż, koncept z pewnością wart jest uwagi, ale to mimo wszystko substytut. Nie wyobrażam sobie, by mógł choć w części zastąpić jedyne w swoim rodzaju doznania płynące z degustacji prawdziwej czekolady, gdy twarda kostka o błyszcząca powierzchni i pięknym kolorze ulega z apetycznym trzaskiem pod  naporem zębów, by już za chwilę rozpłynąć się aksamitnie na podniebieniu... TO nazywam prawdziwą przyjemnością.     





Idąc za ciosem, producenci Le Whif w butelce z aerozolem zamknęli też kawę. To coś dla osób o wrażliwych żołądkach, tęskniących za smakiem małej czarnej. Spróbować nie zaszkodzi, ale miłośników kawy raczej to nie przekona.

Brak komentarzy: